~Tamara~
Przygotowywałam obiad, bo na śniadanie już było za późno.. Tymczasem Zuza jest w sklepie, raczej powinna być. Znając ją to już się z kimś zagadała, cała ona. Brakowało mi kilku przypraw, więz zależało mi je mieć jak najszybciej, postanowiłam do niej zadzwonić.
- Zuzka! - krzyknęłam do słuchawki. - Gdzie ty się wleczesz?
- Spokojna głowa. - zaśmiała się. - Już idę.
- Coś ty taka wesoła? - zapytałam.
- Opowiem Ci wszystko w domu. - odparła.
- No spoko. - rozłączyłam się.
Co ta Zuzia już wykombinowała...Hmm? Mam nadzieję, że tym razem coś sensownego. Po kilku minutach była już w domu, od samego wejścia już krzyczała.
- Tami, Tami, Tami. - wołała. - Nigdy nie zgadniesz co mam.
- Hmm, bilety, ale to niemożliwe. - odparłam.
- Fuck!! Zapomniałam o nich... - powiedziała.
- Więc, co masz?
- Zajebiste buty.
- Mogłam to przewidzieć. - zaśmiałam się.
- Wiesz, że mam słabość do wysokich szpilek. - rzekła.
- Wiadomo, bo która dziewczyna nie lubi obcasów! - uśmiechnęłam się.
- My kochamy przecież.
Po tej konwersacji doprawiłam obiad i zasiadłyśmy, aby go skonsumować.
~Zuza~
Po obiedzie, myślałam gdzie by tu iść... Aż w końcy wymyśliłam. Powiedziałam Tamarze o moich zamiarach.
- Taaami. - zaczęłam.
- Nie, nie idę na imprezę. - zaśmiała się.
- Mam inny pomysł.
- No to zapodawaj. Ciekawa jestem.
- Więc tak, jest godzina za dziesięć piętnasta i.. i idziemy na SIP pograć?
- Oo, no chętnie. Trochę się zapuściłyśmy, przez te twoje pokazy. - odparła.
- Oj no nie wypominaj mi tego. - westchnęłam. - To ja idę po torbę i lecimy.
- Spoko.
W drodze, nie zwracałam uwagi na moją prędkość, wiedziałam tylko, że dużo mam na liczniku. W końcu zobaczyłam przed sobą wymachującego policjanta.
- Kurwa, jeszcze tego brakowało. - rzekłam.
- Nie gadaj lepiej się zatrzymaj.
Posłuchałam się siostry, błyskawicznie zjechałam z drogi, i wyszłam z naszego Audi.
- Coś nie tak panie władzo? - zapytałam po niemiecku.
- Przekroczenie prędkości, mandat wartości dwustu złotych. - zapominając się mówił po Polsku. - Przepraszam, pomyliłem języki. - zaśmiał się, ale tym razem rzekł po Niemiecku.
- Spokojnie, ja jestem z Polski.
- No to miło mi panią poznać, pani to Zuza? Zuzanna Kołodziejczyk? - zapytał. - Jak ja mogłem nie poznać.
- Taak, i nie szkodzi. - powiedziałam i podarowałam mu podaną wyżej kwotę.
- Dla pani, mogę zapomnieć o wykroczeniu. - uśmiechnął się.
- O nie, nie pozwolę! Ja jestem zwykłym człowiekiem co popełnia błędy, nie potrzebuję taryfy ulgowej proszę pana.
- Dobrze spokojnie, przepraszam. Mam nadzieję, że następnym razem nie będę musiał panią zatrzymywać z powodu nieodpowiedniej jazdy. Miłego dnia życzę!
- Nawzajem, do widzenia. - odparłam.
- Do widzenia. - odpowiedział.
Weszłam z powrotem do samochodu.
- Co on chciał. - zapytała siostra.
- Nic, po prostu Polak, zapłaciłam, a on mnie trochę zagadał. - powiedziałam i ruszyłam z piskiem opon.
- Uważaj lepiej, on nadal tam stoi. - przypomniała.
- Spokojnie on mi już nic nie zrobi. - zaśmiałam się.
Nareszcie dojechałyśmy na stadion, z nadzieją, że nikogo tam nie zastaniemy, ale się myliłyśmy. Szczerze... To i tak byśmy weszły, bo miałyśmy klucze do stadionu. Szłyśmy do szatni, a po drodze spotkałyśmy znajomą nam osobę.
- Zuza, Tamara, witajcie dziewczynki. - odparł.
- Hej, wujku. - powiedziała Tamara.
To był Jürgen Klopp, dlaczego wujek?? Bo często go zastawałyśmy i nienawidził jak mówiłyśmy do niego "pan", więc nakazał nam go nazywać "wujkiem". Właśnie on nam podarował klucze do tego niezwykłego miejsca. Naprawdę musiał nam ufać.
- Dawno was tu nie było. - uśmiechnął się trener.
- Czas nam na to nie pozwalał, ale nadrobimy to. - powiedziałam.
- Tylko niedługo jest trening, więc obraże się jak nie zostaniecie.
- No widocznie nie mamy innego wyjścia. - zaśmiała się Tami.
- To chyba sobie dziś nie pogramy.
- Pogracie, pogracie, ale z chłopakami. - odparł wujek.
- Nie znamy ich przecież i oni są za dobrzy.
- Poznacie spokojnie i wy też grać potraficie.
- Wstydzę się. - zażartowałam.
- Oj Zuza, nie przyjmuję wymówek. Idźcie się szybko przebrać, dopóki szarańcza nie przyszła.
- Tak jest! - zasalutowałyśmy.
Poszłyśmy do szatni chłopskiej, ale to szczegół. Przebrałyśmy się w nasze stroje, też z BVB, do tego z naszymi imionami. Usłyszałyśmy warczenie aut no i jakieś głosy, od razu pomyślałyśmy o tym samym.
- To chyba chłopaki. - powiedziała spokojnie Tamara.
- No to spieprzamy. - zaśmiałam się.
Szybko wymknęłyśmy się z szatni, na szczęście zdążyłyśmy przed nimi. Wyszłyśmy już na murawę siedział już tam Jürgen, porozmawiałyśmy z nim, dopóki chłopaki nie przyszli.
- Oo proszę panie trenerze, co to za laski? - zapytał Mario.
- Od czasu do czasu grywają sobie tu, przeważnie jak was nie ma. - zaśmiał się Klopp.
- Wujek! - krzyknęłam. - My po prostu nie chcemy przeszkadzać.
- Wstydzicie się nas? Nie gryziemy, przynajmniej ja. - powiedział Reus.
- Powoli szarańczo. - uśmiechnął się trener.
- Może pan nas przedstawi. - zaproponował Gotze.
- One was bardzo dobrze znają, no nie?
- Po prostu wiemy kim jesteście. - wcięła Tamara.
Bez owijania w bawełnę, postanowiłam się przedstawić.
- Zuza. Zuzanna Kołodziejczyk. - zaczęłam.
- Tamara Kołodziejczyk. - odparła.
- Polki widać. - powiedział Marco.
- No tak. - uśmiechnęłam się.
- A ty... - wskazał na mnie palcem Robert. - Ty wygrałaś Top Model?
- Nom, ja. - zaśmiałam się. - Skąd ty takie rzeczy wiesz? Oglądałeś?
- To dla lasek. - odpowiedział. - Ania na Ciebie zawsze głosowała.
- Fajnie wiedzieć.
- Dobra towarzystwo. - krzyknął trener. - Proszę trzy kółeczka, ze względu, że dziewczyny nas odwiedziły, no i jakiś towarzyski meczyk?
- Pasuje! - zaśmiałam się.
Po bieganiu, drużyny wybierałam Ja i Tamara, dałam Tamarze zacząć.
- Więc.. Hmm, Robert. - zaczęła.
- To ja biorę Reus'a. - odparłam.
- Piszczek.
- Mario.
- Błaszczykowski.
- Mitchell.
- Roman.
- Zgarnęłaś mi Polaczków. - powiedziałam, zwracając się do Tami po Polsku. - Niech będzie Leo, choodź.
I tak to się ciągnęło. W końcu każdy już miał własny team. Zaczęliśmy grę, ja wcisnęłam się osobiście na napastnika, tak samo w przeciwnej drużynie moja siostra. Za każdym razem, jak mieliśmy akcję, chłopaki, a m.in Mario i Marco zawsze mi podawali, po czym zdobywałam bramkę. Raz mnie trochę poniosło, bo rzuciłam się chłopakom w ramiona, każdemu po kolei. Zremisowaliśmy 7:7 gole się sypały... Strzeliłam cztery, Reus i Goetze po jednej + Sahin, bo też był razem ze mną. A u przeciwników dwa Tamara, Robert także, Piszczu i Błaszczu jedną, no i Kevin. Poszłyśmy z siostrą przebrać się do łazienki, gdyż w szatni aktualnie byli chłopcy. Potem już wyszłyśmy na dwór.
- Zuza, Tami. - usłyszałam głosy polskiego trio.
- Taak? - krzyknęłam.
- Wpadniecie dziś do mnie na imprezę? - zapytał Piszczek.
- Wiesz, że chętnie, ale jeden problem. - zaśmiałam się.
- Nie wiemy gdzie mieszkasz. - dokończyła za mnie Tamara.
- Wow, wy tak zawsze? - zdziwił się Błaszczykowski.
- Że niby jak? - spytałam.
- No dokańczacie po sobie zdania. - dodał.
- Przeważnie zawsze. W końcu jesteśmy bliźniaczkami.
- Okej, to tu macie adres. - podarował nam kartkę z adresem. - To do zobaczenia.
- Pa.
- Ej, Zuza... - ktoś mnie wołał.
- Co? W ogóle kto mnie woła. - uśmiechnęłam się.
- Ja, Marco. - zaśmiał się. - Wiesz, co nie spodziewałbym się, że Top Modelka tak dobrze gra w piłkę.
- Przesadzasz. - zarumieniłam się.
- To ja nie przeszkadzam. - poruszyła brwiami Tamara. - Czekam na Ciebie w domu.
- Ok. - odkrzyknęłam.
- Więc, dasz się zaprosić na kawę? - zapytał.
- Sorry, Marco, ale dziś już mam plany.
- Może innym razem. - powiedział. - A zapomniałbym, przecież dziś impreza u Piszczka.
- Właśnie ja też się tam wybieram. - zaśmiałam się.
- Jeest! - ucieszył się cicho. - To zobaczymy się później. Pa.
- No pa.
... / Pierwszy rozdział, poproszę o opinię! Wiem, że krótki i przepraszam za to, postaram się następny napisać dłuższy. :) Już wystawione oceny w szkole, więc luuzik! :D Pozdrawiam gorąco...
Czytasz? - Komentuj! - z góry Dziaa ;** Możecie także trochę pospamować swoimi blogami, bardzo chętnie poczytam :)
Super zapraszam na mój nowy blog
OdpowiedzUsuńtylko-jeden-blad.blogspot.com
Superr :D Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :D Komentarze będą mile widziane :D
http://szczesliwytraf.blogspot.com/2013/06/rozdzia-9.html