wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 3.

Obudziłam się dość wcześnie, nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam blondyna śpiącego tuż przy mnie, czułam w nocy, że jest mi trochę ciasno... No tak to nie łóżko dla dwóch dorosłych. Choć w pewnej chwili chłopak sturlał się na podłogę.
- Ałłł. - westchnął.
- Czy gwiazdorskie kości Marco Reus'a się nie połamały? - zaśmiałam się.
- Widzę, że humor od samego rana dopisuje. - powiedział. - Chodź sprawdź czy modelka się nie połamie.
- Nie, nie dzisiaj, mam pokaz idioto! - pisnęłam, ale za późno, bo już znalazłam się na podłodze.
- Oj tam, oj tam.
- Dobra nara. - odparłam i poszłam do kuchni...
Butów Tamary jeszcze nie było, co pewnie znaczyło, że nocuje u Łukasza i Ewy...Chyba... Postanowiłam zrobić śniadanie, ale co? Przecież ja tylko naleśniki lub tosty umiem robić, no ewentualnie gofry. Tak czy siak, przygotowałam naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami.
- Mmmm. - usłyszałam blondyna.
- Nic nie dostaniesz! - powiedziałam stanowczo.
- Ach, tak? - Odciągnął mnie od kuchenki. - Sam se wezmę.
- A bierz i przytyj chłopcze! - uśmiechnęłam się. - Ja se zjem coś zdrowegoo. - pokazałam mu język.
- Tak się chcesz bawić?
- No pewnie.
Pożałowałam, że to powiedziałam, Marco zaczął mnie łaskotać, jak ja tego nienawidzę! Tarzałam się po podłodze, nie mogąc wyrobić ze śmiechu.
- Przestań! Reus, ogarnij się pacanie! - krzyczałam.
- Aaaaa... Pójdziesz ze mną na trening? - zapytał.
- O której?
- Piętnasta. - odpowiedział.
- Nie pójdę... - odparłam. - Niestety.
- Dlaczego? - zasmucił się.
- Bo akurat o piętnastej mam pokaz...
- Gdzie?
- W samiutkim centrum Dortmundu. - powiadomiłam... Ajj mogłam się ugryźć w język.
- Dzięki. - puścił mi oczko.
- Marco tylko spróbujesz!?
- Spróbuję! - uśmiechnął się szyderczo.
- Ja pierdole, gorzej niż dziecko... - westchnęłam.
- Słyszałem!
- Miałeś słyszeć...
W końcu miałam czas, coś zjeść, bo pan gwiazda Bundesligi, wszamał moje naleśniki do cholery! Co do jednego.
Niedługo potem w domu pojawiła się siostrzyczka marnotrawna.
- Oo zguba się znalazła! - krzyknęłam.
- No hej!
- Może byś łaskawie mi wytłumaczyła, gdzie byłaś?
- U Łukasza i Ewki, spokojnie nie krzycz.
- Przepraszam.
- Dobra to ja już sobie pójdę. - powiedział Marco. - Pa Tami, Do zobaczenia kochanie! - zaśmiał się.
- Nie skomentuję. Pa. - uśmiechnęłam się.
Tamara, jak to Tamara obsypała mnie pytaniami. Kochanie? Jesteście razem? Nocował u nas? Itp... Wkurzające, ale dałam jej do zrozumienia, że nic nie zaszło, na szczęście, przecież to kolega.




***




Byłam na pokazie, oczywiście towarzyszyła mi Tamara na widowni. Czekałam na swoją kolej, byłyśmy ubrane w stroje z kolekcji wakacyjnej sławnego projektanta... Miałam wyjść jako ostatnia i najdłużej pozować na wybiegu, wszyscy uznali, że jestem najlepsza. Może i tak, a może nie. Moim zdaniem wszystkie dziewczyny genialnie się spisywały. Nadszedł czas wyjścia, szłam pewnie na bardzo wysokich szpilkach, ale ja już jestem wprawiona do nawet najwyższych. Doszłam do końca, i ujrzałam tych debili... Marco, Mario i polskie trio. No pewnie, jeszcze kuźwa całego sztabu brakuje. Idiota nie Reus.
- Łooo Zuuzaaa! Yeah! - darli się.
- Kooooochaaaanie! - wykrzyczał blondyn.
Nie dałam się sprowokować bo normalnie, to bym na niego nawrzeszczała... Jednak wybieg to wybieg postanowiłam, że potem go i ich wszystkich opierdzielę.
Potem, gdy wszystkie razem wychodziłyśmy na wybieg, znów byłam ostatnia.
- Schowajcie się laski!! My chcemy Zuzę!
- C-e-p-y !!! - krzyczałam w myślach.


.../ Proszę kolejny ;)) Mam nadzieję, że wam się spodoba, zostawiam wam do oceny. Krótki, wiem wybaczcie... ;D

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 2.

Gdy byłam już w domu, zostałam zalana pytaniami.
- Zaprosił Cię gdzieś? - dopytywała Tamara.
- Próbował. - zaśmiałam się.
- To co odmówiłaś mu? No wiesz co...
- Po prostu powiedziałam, że idziemy do Piszczka.
- A co on ta to? - nadal pytała.
- To, że on też tam idzie. - uśmiechnęłam się.
- No i?? Co dalej?
- Tamara daj spokój, o co Ci chodzi?
- Dobra o nic. - zmieniła temat. - To co ubierasz? Trzeba się jakoś ładnie ubrać, żeby ładnie się zaprezentować, szczególnie ty jako modelka.
- Zaraz coś wynajdziemy, chodź. - złapałam ją za rękę i pociągnęłam do garderoby.
- Okej.


Zanim znalazłyśmy coś odpowiedniego minęło trochę czasu, a mianowicie trzydzieści dwie minuty. Ubrałam się..

 Uczesałam i czekałam, aż Tami wyjdzie z łazienki, a ubrana w to:
Zaraz potem wyszłyśmy z domu, zamykając drzwi na klucz.... Nagle pod nasz dom podjechało czarne BWM, miało przyciemniane szyby, więc nie widziałam kto to, ale gdy otworzył szybę, zobaczyłam, że to Marco i Mario. 
- Chodźcie, jedziecie z nami. - zaśmiał się Reus.
- My, mamy samochód. - uśmiechnęłam się.
- Jak nie chcecie, to nie będziemy prosić. - powiedział Goetze.
- Skorzystamy chłopcy. - odparła Tamara.
- Tami! - walnęłam ją łokciem w bok.
- No co? - zaśmiała się.

Tak więc ruszyłyśmy w drogę z chłopakami... Ciekawe skąd oni mają nasz adres. Nikomu przecież nie podawałyśmy. Zapytałam,
- Powiedzcie nam, skąd macie nasz adres? - uśmiechnęłam się.
- No wiesz, mamy swoje sposoby. - zaśmiał się Goetze.
- A tak serio? - wcięła Tamara.
- Dziewczyny, pamiętajcie, że my jesteśmy piłkarzami, nam się nie odmawia...
- Nadal nie rozumiem, więc? - powiedziałam.
- Zlokalizowaliśmy was. - zaśmiał się Reus.
- Dobra, już nie wnikam.
- No!, to jesteśmy.

Wyszliśmy z auta, chłopaki szybkim ruchem otworzyli nam drzwi.
- Ho, ho co za dżentelmeni. - puściłam oczko.
- No, a co ty myślałaś?
- Nic, nie myślałam. - zażartowałam i weszliśmy do domu Piszczka.
Tam już muzyka grała na full, tak jak lubię. Przywitałyśmy się i zapoznałyśmy z niektórymi.
- Zuza, Tami, hej! - powiedział Łukasz kierując się w naszą stronę, przy okazji przyprowadzając, bodajże WAGs.
- Siemka. - odparłam.
- Dziewczyny, to jest Zuzia, a to Tamara.
- Nie jesteśmy głupie. - powiedziała Ania. - Wiemy na kogo głosujemy w Top Model. Jestem Ania.
- Agata, miło mi.
- Ewa.
- Fajnie, że was poznałyśmy. - rzekła Tamara,
- Nawet, bardzo fajnie. - wtrącił Reus.
- Marco, ty się już tak nie rozpędzaj. - zaśmiał się Robert.
- Że ja? Chyba kpisz. - uśmiechnął się cwaniacko.
- No ty. - dokończył Kuba.
- Dziewczyny, mam nadzieję, że pijecie z nami? - zapytał Łukasz.
- Co za pytanie, no pewnie. - zaśmiałam się.
- Jeszcze nigdy nie spotkałem modelki i jej siostry, takich... - nie dokończył.
- Jakich? - przerwała moja siostra.
- Takich fajnych, na luzie i co lubią od czasu do czasu, że tak powiem "się najebać porządnie" - dodał Lewy.
- Zawsze i wszędzie, Zuza pijana będzie. - zakpiła Tamara.
- Ejj. - szturchnęłam ją w ramię. - Nie zdradzaj mojego sekretu.
Na to wszyscy wybuchnęli śmiechem. Gdy już każdy był przynajmniej trochę, wcięty. Łukasz zaproponował grę w butelkę, przytaknęliśmy wszyscy tylko. Jako pierwsza miałam zaszczyt zakręcić butelką, ja. Mieliśmy bardzo fajną i w ogóle butelkę, taka zajebista, że ja nie mogę, mianowicie po złotym napoju. Wypadło na Kubę. Wybrał wyzwanie, na sam początek,
- Więc, tak... Hmmm, dam Ci proste na rozgrzewkę... Jebnij nam jakiś kawał, pośmiejemy się. - powiedziałam.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział.

Żart brzmiał tak:

 Pani pyta dzieci w szkole:

- Które z was kibicuje Chelsea Londyn?

Wszystkie dzieci podnoszą rączki tylko nie Jasio.

- A ty, Jasiu czemu nie podnosisz? - pyta pani.

- Bo ja kibicuję Manchesterowi United - odpowiada Jasio.

- Ale dlaczego? - pyta pani.

- Bo tata kibicuje Manchesterowi, mama, starszy brat i cała reszta rodziny. To i ja kibicuje Manchesterowi United - mówi Jasio.

- Ale Jasiu, popatrz, nie zawsze trzeba brać przykład z rodziców. Np. jakby tak twój tata był alkoholikiem, mama prostytutką, a brat pedałem, to co wtedy byś zrobił? - pyta pani.

- Wtedy bym kibicował Chelsea - odpowiada Jasio.

Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem..
- Teraz to dojebałeś. - zaśmiał się Łukasz.
- Wiadomo. - odparł. Błaszczykowski
Wtedy zakręcił "butelką" Kubuś, a wypadło na Tamarę. Ona wybrała pytanie.
- Zawsze wytrzymujesz z Zuzą? - zapytał z lekkim uśmieszkiem.
- Bywa, że mam jej dość, ale to moja siostra i to bliźniaczka... Kocham ją. - odpowiedziała.
- Ze mną nie możesz wytrzymać? Ze mną!? No wiesz co? - zaśmiałam się.
- Tak z Tobą!
- Dobra, ciii... kręć. - powiedział Marco. I akurat była jego kolej na wykonanie wyzwania... Tamara, żeby zrobić mi pewnie na złość, kazała mu zabrać mnie na spacer i odprowadzić do domu.
- Tamara, jutro Cię opieprze. - uśmiechnęłam się.
- Oj, ucisz się i zmykajcie. - poruszyła brwiami. - Papa.


***

Zadanie zostało wykonane, byliśmy w parku, większość drogi przemilczeliśmy, dopóki nie zobaczyłam... 
- Marco. - przerwałam cisze. - Lepiej będzie jak wrócimy...
- Dlaczego? Mi tu dobrze... I to z Tobą. - powiedział odważnie.
- Ale... - spojrzałam w stronę ławki po lewej stronie na której siedział jakiś chłopak, było ciemno, ale go rozpoznałam.
- Znasz go?
- Nie wiem, co on tu robi, nie powinno tu go być... Jakim cudem? - zastanawiałam się głośno.
- Kto, to jest do cholery? - zapytał.
- Mój ex, ale on powinien być teraz w więzieniu...- wydukałam.
- Powiesz mi coś więcej?
- Tak, ale chodźmy do mnie, nie chcę, żeby mnie zauważył... - odparłam.
- Ok. - odpowiedział.
Po drodze zrobiło mi się chłodno, blondyn dał mi swoją bluzę, choć się nie dziwię, bo aż zadrżałam wtedy. Od razu zrobiło mi się ciepło... Na moje kochane szczęście, zaczęło padać i to bardzo. Przyśpieszyliśmy, zaczęliśmy biec, nie zapominajmy, że miałam ciągle na sobie dwudziestocentymetrowe szpilki. I znowu pech... Napiszę moim językiem : Wyjebałam się w kałuże. No coment :/ 
- Ja pierdziele, zawsze mam takie szczęście... - powiedziałam lekko stękając, bo bolała mnie strasznie kostka.
- Nic Ci nie jest? - zapytał z troską w głosie.
- Oprócz tego, że chyba skręciłam kostkę, to nic. - odparłam.
- Może, chcesz iść do szpitala? - i znowu ta jego troska *.*
- Nie, nie ma takiej potrzeby, po prostu odprowadź mnie do domu. Próbowałam wstać, ale to na nic, nie mogłam ustać na prawą nogę... 
- Nie przemęczaj się... Wskakuj na barana. - uśmiechnął się.
Spojrzałam mu prosto w oczu, a on mi, zobaczyłam błysk w jego tęczówkach, poczułam motylki w brzuchu, w środku robiło mi się gorąco. Myślałam, że padnę z wrażenia.Zapomnieliśmy przez to, że jest niezła ulewa... 
- Zagapiłam się... Ech no tak, cała Zuza! - pomyślałam.
Gdy dotarliśmy do mojego mieszkania, zaprosiłam go do środka, a on wszedł pod pretekstem, że musi mnie popilnować. Zaniósł mnie do salonu i położył na kanapie.
- Tylko, spróbuj stąd zejść! - powiedział.
- Spróbuję, ale nie teraz. - zaśmiałam się.
- Ani mi się waż! Zrobię Ci herbatę, nie ruszaj się, zapamiętaj to!
Po chwili blondyn dosiadł się do mnie z ciepłą herbatką.
- Dziękuję. - wyszeptałam.
- Za co? - zapytał.
- No wiesz, sama bym tu nie doszła... Chyba, że na czworakach. - zażartowałam.
- Więc powiesz mi więcej o tym twoim "ex" ? - odparł.
- Jeśli chcesz się zanudzić na śmierć, to tak! 
- Chcę! Opowiadaj, ciekawy jestem... - rzekł.
- Zauważyłam. - uśmiechnęłam się.
- Dobra gadaj! - rozkazał.
- To jest Przemek, mój były, jak już wiesz, zawsze dla mnie był czuły itd... jak to w związkach bywa. Ale gdy się dowiedziałam, że handluje narkotykami... I to jeszcze przez niego umarło kilka młodych osób, w większości dziewczyn. Mnie też do tego namawiał, wtedy ja uciekłam z domu ( mieszkałam z nim ) i poszłam na policję, nie mogłam tak tego zostawić... Handlował i w Polce i za granicą, życzyłam mu tego samego, co zrobił z dziewczynami... Nawet moją przyjaciółką, przedawkowała. - po moich policzkach lały się łzy.
- Jak nie chcesz, to nie kończ. - powiedział i otarł mi lecące łzy.
- Zanim jeszcze policja go znalazła, zerwałam z nim... On padł w szał, nie wiedziałam, że ma pistolet, a wtedy przyłożył mi go do skroni. Przyznam, ze pierwszy raz miałam porządne szczęście, bo policjanci wbiegli do domu w porę, on już chciał strzelać, ale komendant był pierwszy, trafił go w ramię, tylko dlatego, aby mnie puścił no i upadł... Zabrali go. Ale ja? Ja płakałam, bo co miałam zrobić, to był dla mnie wielki cios...
- To jakiś koszmar, nie wiem i nie domyślam się, co wtedy czułaś.. - mówił spokojnie i mocno mnie przytulił.
- Co czułam? Najbardziej to strach, ale gdyby nie moja siostra, popełniłabym samobójstwo... Ona postawiła mnie na duchu, ona kazała mi iść na casting do Top Model. - ciągle tłumaczyłam przez łzy i jeszcze bardziej wtuliłam się w chłopaka.
Rozmawialiśmy już krótko, bo zasnęłam na torsie Marco...

**Marco**

Zaniosłem Zuzę do sypialni, ale oczywiście zanim ją odnalazłem, to trochę minęło, a nie chciałem jej budzić.. W końcu dotarłem położyłem ją do łóżka i przykryłem ją kołdrą. Sam byłem bardzo zmęczony, chciałem wrócić do domu, nie miałem siły już i ułożyłem się przy niej... ( na łóżku jednoosobowym )






.../  Wyszło mi, czy nie? :D No nie wiem xD I tak się teraz zastanawiam... Poproszę o opinię w komentarzach :) Bardzo mnie motywują! <3

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 1.

~Tamara~

Przygotowywałam obiad, bo na śniadanie już było za późno.. Tymczasem Zuza jest w sklepie, raczej powinna być. Znając ją to już się z kimś zagadała, cała ona. Brakowało mi kilku przypraw, więz zależało mi je mieć jak najszybciej, postanowiłam do niej zadzwonić.
- Zuzka! - krzyknęłam do słuchawki. - Gdzie ty się wleczesz?
- Spokojna głowa. - zaśmiała się. - Już idę.
- Coś ty taka wesoła? - zapytałam.
- Opowiem Ci wszystko w domu. - odparła.
- No spoko. - rozłączyłam się.
Co ta Zuzia już wykombinowała...Hmm? Mam nadzieję, że tym razem coś sensownego. Po kilku minutach była już w domu, od samego wejścia już krzyczała.
- Tami, Tami, Tami. - wołała. - Nigdy nie zgadniesz co mam.
- Hmm, bilety, ale to niemożliwe. - odparłam.
- Fuck!! Zapomniałam o nich... - powiedziała.
- Więc, co masz?
- Zajebiste buty.
- Mogłam to przewidzieć. - zaśmiałam się.
- Wiesz, że mam słabość do wysokich szpilek. - rzekła.
- Wiadomo, bo która dziewczyna nie lubi obcasów! - uśmiechnęłam się.
- My kochamy przecież.
Po tej konwersacji doprawiłam obiad i zasiadłyśmy, aby go skonsumować.

~Zuza~

Po obiedzie, myślałam gdzie by tu iść... Aż w końcy wymyśliłam. Powiedziałam Tamarze o moich zamiarach.
- Taaami. - zaczęłam.
- Nie, nie idę na imprezę. - zaśmiała się.
- Mam inny pomysł.
- No to zapodawaj. Ciekawa jestem.
- Więc tak, jest godzina za dziesięć piętnasta i.. i idziemy na SIP pograć?
- Oo, no chętnie. Trochę się zapuściłyśmy, przez te twoje pokazy. - odparła.
- Oj no nie wypominaj mi tego. - westchnęłam. - To ja idę po torbę i lecimy.
- Spoko.
W drodze, nie zwracałam uwagi na moją prędkość, wiedziałam tylko, że dużo mam na liczniku. W końcu zobaczyłam przed sobą wymachującego policjanta.
- Kurwa, jeszcze tego brakowało. - rzekłam.
- Nie gadaj lepiej się zatrzymaj.
Posłuchałam się siostry, błyskawicznie zjechałam z drogi, i wyszłam z naszego Audi.
- Coś nie tak panie władzo? - zapytałam po niemiecku.
- Przekroczenie prędkości, mandat wartości dwustu złotych. - zapominając się mówił po Polsku. - Przepraszam, pomyliłem języki. - zaśmiał się, ale tym razem rzekł po Niemiecku.
- Spokojnie, ja jestem z Polski.
- No to miło mi panią poznać, pani to Zuza? Zuzanna Kołodziejczyk? - zapytał. - Jak ja mogłem nie poznać.
- Taak, i nie szkodzi. - powiedziałam i podarowałam mu podaną wyżej kwotę.
- Dla pani, mogę zapomnieć o wykroczeniu. - uśmiechnął się.
- O nie, nie pozwolę! Ja jestem zwykłym człowiekiem co popełnia błędy, nie potrzebuję taryfy ulgowej proszę pana.
- Dobrze spokojnie, przepraszam. Mam nadzieję, że następnym razem nie będę musiał panią zatrzymywać z powodu nieodpowiedniej jazdy. Miłego dnia życzę!
- Nawzajem, do widzenia. - odparłam.
- Do widzenia. - odpowiedział.
Weszłam z powrotem do samochodu.
- Co on chciał. - zapytała siostra.
- Nic, po prostu Polak, zapłaciłam, a on mnie trochę zagadał. - powiedziałam i ruszyłam z piskiem opon.
- Uważaj lepiej, on nadal tam stoi. - przypomniała.
- Spokojnie on mi już nic nie zrobi. - zaśmiałam się.

Nareszcie dojechałyśmy na stadion, z nadzieją, że nikogo tam nie zastaniemy, ale się myliłyśmy. Szczerze... To i tak byśmy weszły, bo miałyśmy klucze do stadionu. Szłyśmy do szatni, a po drodze spotkałyśmy znajomą nam osobę.
- Zuza, Tamara, witajcie dziewczynki. - odparł.
- Hej, wujku. - powiedziała Tamara.
To był Jürgen Klopp, dlaczego wujek?? Bo często go zastawałyśmy i nienawidził jak mówiłyśmy do niego "pan", więc nakazał nam go nazywać "wujkiem". Właśnie on nam podarował klucze do tego niezwykłego miejsca. Naprawdę musiał nam ufać.
- Dawno was tu nie było. - uśmiechnął się trener.
- Czas nam na to nie pozwalał, ale nadrobimy to. - powiedziałam.
- Tylko niedługo jest trening, więc obraże się jak nie zostaniecie.
- No widocznie nie mamy innego wyjścia. - zaśmiała się Tami.
- To chyba sobie dziś nie pogramy.
- Pogracie, pogracie, ale z chłopakami. - odparł wujek.
- Nie znamy ich przecież i oni są za dobrzy.
- Poznacie spokojnie i wy też grać potraficie.
- Wstydzę się. - zażartowałam.
- Oj Zuza, nie przyjmuję wymówek. Idźcie się szybko przebrać, dopóki szarańcza nie przyszła.
- Tak jest! - zasalutowałyśmy.

Poszłyśmy do szatni chłopskiej, ale to szczegół. Przebrałyśmy się w nasze stroje, też z BVB, do tego z naszymi imionami. Usłyszałyśmy warczenie aut no i jakieś głosy, od razu pomyślałyśmy o tym samym.
- To chyba chłopaki. - powiedziała spokojnie Tamara.
- No to spieprzamy. - zaśmiałam się.
Szybko wymknęłyśmy się z szatni, na szczęście zdążyłyśmy przed nimi. Wyszłyśmy już na murawę siedział już tam Jürgen, porozmawiałyśmy z nim, dopóki chłopaki nie przyszli.
- Oo proszę panie trenerze, co to za laski? - zapytał Mario.
- Od czasu do czasu grywają sobie tu, przeważnie jak was nie ma. - zaśmiał się Klopp.
- Wujek! - krzyknęłam. - My po prostu nie chcemy przeszkadzać.
- Wstydzicie się nas? Nie gryziemy, przynajmniej ja. - powiedział Reus.
- Powoli szarańczo. - uśmiechnął się trener.
- Może pan nas przedstawi. - zaproponował Gotze.
- One was bardzo dobrze znają, no nie?
- Po prostu wiemy kim jesteście. - wcięła Tamara.
Bez owijania w bawełnę, postanowiłam się przedstawić.
- Zuza. Zuzanna Kołodziejczyk. - zaczęłam.
- Tamara Kołodziejczyk. - odparła.
- Polki widać. - powiedział Marco.
- No tak. - uśmiechnęłam się.
- A ty... - wskazał na mnie palcem Robert. - Ty wygrałaś Top Model?
- Nom, ja. - zaśmiałam się. - Skąd ty takie rzeczy wiesz? Oglądałeś?
- To dla lasek. - odpowiedział. - Ania na Ciebie zawsze głosowała.
- Fajnie wiedzieć.
- Dobra towarzystwo. - krzyknął trener. - Proszę trzy kółeczka, ze względu, że dziewczyny nas odwiedziły, no i jakiś towarzyski meczyk?
- Pasuje! - zaśmiałam się.

Po bieganiu, drużyny wybierałam Ja i Tamara, dałam Tamarze zacząć.
- Więc.. Hmm, Robert. - zaczęła.
- To ja biorę Reus'a. - odparłam.
- Piszczek.
- Mario.
- Błaszczykowski.
- Mitchell.
- Roman.
- Zgarnęłaś mi Polaczków. - powiedziałam, zwracając się do Tami po Polsku. - Niech będzie Leo, choodź.
I tak to się ciągnęło. W końcu każdy już miał własny team. Zaczęliśmy grę, ja wcisnęłam się osobiście na napastnika, tak samo w przeciwnej drużynie moja siostra. Za każdym razem, jak mieliśmy akcję, chłopaki, a m.in Mario i Marco zawsze mi podawali, po czym zdobywałam bramkę. Raz mnie trochę poniosło, bo rzuciłam się chłopakom w ramiona, każdemu po kolei. Zremisowaliśmy 7:7 gole się sypały... Strzeliłam cztery, Reus i Goetze po jednej + Sahin, bo też był razem ze mną. A u przeciwników dwa Tamara, Robert także, Piszczu i Błaszczu jedną, no i Kevin. Poszłyśmy z siostrą przebrać się do łazienki, gdyż w szatni aktualnie byli chłopcy. Potem już wyszłyśmy na dwór.
- Zuza, Tami. - usłyszałam głosy polskiego trio.
- Taak? - krzyknęłam.
- Wpadniecie dziś do mnie na imprezę? - zapytał Piszczek.
- Wiesz, że chętnie, ale jeden problem. - zaśmiałam się.
- Nie wiemy gdzie mieszkasz. - dokończyła za mnie Tamara.
- Wow, wy tak zawsze? - zdziwił się Błaszczykowski.
- Że niby jak? - spytałam.
- No dokańczacie po sobie zdania. - dodał.
- Przeważnie zawsze. W końcu jesteśmy bliźniaczkami.
- Okej, to tu macie adres. - podarował nam kartkę z adresem. - To do zobaczenia.
- Pa.
- Ej, Zuza... - ktoś mnie wołał.
- Co? W ogóle kto mnie woła. - uśmiechnęłam się.
- Ja, Marco. - zaśmiał się. - Wiesz, co nie spodziewałbym się, że Top Modelka tak dobrze gra w piłkę.
- Przesadzasz. - zarumieniłam się.
- To ja nie przeszkadzam. - poruszyła brwiami Tamara. - Czekam na Ciebie w domu.
- Ok. - odkrzyknęłam.
- Więc, dasz się zaprosić na kawę? - zapytał.
- Sorry, Marco, ale dziś już mam plany.
- Może innym razem. - powiedział. - A zapomniałbym, przecież dziś impreza u Piszczka.
- Właśnie ja też się tam wybieram. - zaśmiałam się.
- Jeest! - ucieszył się cicho. - To zobaczymy się później. Pa.
- No pa.


... / Pierwszy rozdział, poproszę o opinię! Wiem, że krótki i przepraszam za to, postaram się następny napisać dłuższy. :) Już wystawione oceny w szkole, więc luuzik! :D Pozdrawiam gorąco...

Czytasz? - Komentuj! - z góry Dziaa ;**  Możecie także trochę pospamować swoimi blogami, bardzo chętnie poczytam :)  

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Prolog ^^

Wszystko zaczęło się dokładnie trzy lata temu... Wtedy właśnie bodajże 15 kwietnia zaczęłyśmy kibicować kochanej Borussi Dortmund. Nie jesteśmy jakimiś sezonowcami, wręcz nienawidzimy takich ludzi. Nasz tata przekonał nas do kibicowania tej oto nieziemskiej drużynie. W każdej wolnej chwili, bierzemy korki, te sprawy, no i biegusiem na boisko...  Nasze pokoje są wypchane plakatami BVB, ale to nic, nawet pościel mamy z tym logo. Wiernie kibicowałyśmy i nadal to robimy. Wyjechałyśmy z Warszawy (rodzinnego miasta) Jesteśmy od roku tu w Dortmundzie. Może to głupie, ale nigdy nie obejrzałyśmy meczu na żywo, tylko dlatego, że zawsze jak się zabierałyśmy za kupienie biletów, były już wyprzedane... Więc w tej kwestii mamy pecha.
Niektóre rodzeństwa nienawidzą się..., ale my jesteśmy przeciwieństwem, tam gdzie Tamara, tam Zuza, lub gdzie Zuza tam Tamara. Jesteśmy nierozłączne, za to bardzo się kochamy, spędzamy świetnie wszystkie chwile. Często imprezujemy, nawet pijemy... Rzadko, gdy wrócimy trzeźwe do domu. 

***
Nowy dzień, odespałyśmy trochę po małym disco, ja (Zuza) wstałam przed czternastą, a Tamara już wojowała w kuchni. Tak to było, że wymieniamy się z domowymi obowiązkami. Dziś akurat kolej Tami, więc ja dziś mam wolne. Ubrałam się tak.
A Tamara tak.
Okazało się, że muszę iść do sklepu, bo Tami jak zwykle czegoś zapomniała... Ehh. Zawsze jak gdzieś wychodziłam poza podwórko musiałam się trochę "odstawić", bo coraz częściej zostaję rozpoznawalna nawet przez Niemców, chociaż najczęściej przez moich rodaków...



... / Prooolog! Ludzie <3

Komentujcie! :** Chcę znać wasze opinię na temat tego bloga! :)

Bohaterowie! ;*

Zuzanna (Zuza) Kołodziejczyk. - 20 lat. Zwyciężczyni trzeciej edycji Top Model. Potajemnie wraz z siostrą bliźniaczką kochają piłkę nożną, od czasu do czasu nawet w nią pogrywają... Przeskakując przez płot i na stadion migiem, ale po cichu... Kibicują oczywiście Borussi Dortmund, lecz też nikt o tym nie wie i nie powinien wiedzieć. :)


Tamara (Tami) Kołodziejczyk. - 20 lat. Zajmuję się zawodowo fotografią... Dziewczyny dopełniają się, ponieważ fotograf i modelka, jednak mają coś ze sobą wspólnego:) 


Oto one: 

(od lewej Zuza, Tamara) /\ \/



.../ Resztę bohaterów dopiszę w trakcie bloga :)  Mam pytanie: Czy podoba się wam ten pomysł..? Jakoś mi się wbił do głowy, aż postanowiłam zacząć. :p