Gdy byłam już w domu, zostałam zalana pytaniami.
- Zaprosił Cię gdzieś? - dopytywała Tamara.
- Próbował. - zaśmiałam się.
- To co odmówiłaś mu? No wiesz co...
- Po prostu powiedziałam, że idziemy do Piszczka.
- A co on ta to? - nadal pytała.
- To, że on też tam idzie. - uśmiechnęłam się.
- No i?? Co dalej?
- Tamara daj spokój, o co Ci chodzi?
- Dobra o nic. - zmieniła temat. - To co ubierasz? Trzeba się jakoś ładnie ubrać, żeby ładnie się zaprezentować, szczególnie ty jako modelka.
- Zaraz coś wynajdziemy, chodź. - złapałam ją za rękę i pociągnęłam do garderoby.
- Okej.
Zanim znalazłyśmy coś odpowiedniego minęło trochę czasu, a mianowicie trzydzieści dwie minuty. Ubrałam się..
Uczesałam i czekałam, aż Tami wyjdzie z łazienki, a ubrana w to:
Zaraz potem wyszłyśmy z domu, zamykając drzwi na klucz.... Nagle pod nasz dom podjechało czarne BWM, miało przyciemniane szyby, więc nie widziałam kto to, ale gdy otworzył szybę, zobaczyłam, że to Marco i Mario.
- Chodźcie, jedziecie z nami. - zaśmiał się Reus.
- My, mamy samochód. - uśmiechnęłam się.
- Jak nie chcecie, to nie będziemy prosić. - powiedział Goetze.
- Skorzystamy chłopcy. - odparła Tamara.
- Tami! - walnęłam ją łokciem w bok.
- No co? - zaśmiała się.
Tak więc ruszyłyśmy w drogę z chłopakami... Ciekawe skąd oni mają nasz adres. Nikomu przecież nie podawałyśmy. Zapytałam,
- Powiedzcie nam, skąd macie nasz adres? - uśmiechnęłam się.
- No wiesz, mamy swoje sposoby. - zaśmiał się Goetze.
- A tak serio? - wcięła Tamara.
- Dziewczyny, pamiętajcie, że my jesteśmy piłkarzami, nam się nie odmawia...
- Nadal nie rozumiem, więc? - powiedziałam.
- Zlokalizowaliśmy was. - zaśmiał się Reus.
- Dobra, już nie wnikam.
- No!, to jesteśmy.
Wyszliśmy z auta, chłopaki szybkim ruchem otworzyli nam drzwi.
- Ho, ho co za dżentelmeni. - puściłam oczko.
- No, a co ty myślałaś?
- Nic, nie myślałam. - zażartowałam i weszliśmy do domu Piszczka.
Tam już muzyka grała na full, tak jak lubię. Przywitałyśmy się i zapoznałyśmy z niektórymi.
- Zuza, Tami, hej! - powiedział Łukasz kierując się w naszą stronę, przy okazji przyprowadzając, bodajże WAGs.
- Siemka. - odparłam.
- Dziewczyny, to jest Zuzia, a to Tamara.
- Nie jesteśmy głupie. - powiedziała Ania. - Wiemy na kogo głosujemy w Top Model. Jestem Ania.
- Agata, miło mi.
- Ewa.
- Fajnie, że was poznałyśmy. - rzekła Tamara,
- Nawet, bardzo fajnie. - wtrącił Reus.
- Marco, ty się już tak nie rozpędzaj. - zaśmiał się Robert.
- Że ja? Chyba kpisz. - uśmiechnął się cwaniacko.
- No ty. - dokończył Kuba.
- Dziewczyny, mam nadzieję, że pijecie z nami? - zapytał Łukasz.
- Co za pytanie, no pewnie. - zaśmiałam się.
- Jeszcze nigdy nie spotkałem modelki i jej siostry, takich... - nie dokończył.
- Jakich? - przerwała moja siostra.
- Takich fajnych, na luzie i co lubią od czasu do czasu, że tak powiem "się najebać porządnie" - dodał Lewy.
- Zawsze i wszędzie, Zuza pijana będzie. - zakpiła Tamara.
- Ejj. - szturchnęłam ją w ramię. - Nie zdradzaj mojego sekretu.
Na to wszyscy wybuchnęli śmiechem. Gdy już każdy był przynajmniej trochę, wcięty. Łukasz zaproponował grę w butelkę, przytaknęliśmy wszyscy tylko. Jako pierwsza miałam zaszczyt zakręcić butelką, ja. Mieliśmy bardzo fajną i w ogóle butelkę, taka zajebista, że ja nie mogę, mianowicie po złotym napoju. Wypadło na Kubę. Wybrał wyzwanie, na sam początek,
- Więc, tak... Hmmm, dam Ci proste na rozgrzewkę... Jebnij nam jakiś kawał, pośmiejemy się. - powiedziałam.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział.
Żart brzmiał tak:
Pani pyta dzieci w szkole:
- Które z was kibicuje Chelsea Londyn?
Wszystkie dzieci podnoszą rączki tylko nie Jasio.
- A ty, Jasiu czemu nie podnosisz? - pyta pani.
- Bo ja kibicuję Manchesterowi United - odpowiada Jasio.
- Ale dlaczego? - pyta pani.
- Bo tata kibicuje Manchesterowi, mama, starszy brat i cała reszta rodziny. To i ja kibicuje Manchesterowi United - mówi Jasio.
- Ale Jasiu, popatrz, nie zawsze trzeba brać przykład z rodziców. Np. jakby tak twój tata był alkoholikiem, mama prostytutką, a brat pedałem, to co wtedy byś zrobił? - pyta pani.
- Wtedy bym kibicował Chelsea - odpowiada Jasio.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem..
- Teraz to dojebałeś. - zaśmiał się Łukasz.
- Wiadomo. - odparł. Błaszczykowski
Wtedy zakręcił "butelką" Kubuś, a wypadło na Tamarę. Ona wybrała pytanie.
- Zawsze wytrzymujesz z Zuzą? - zapytał z lekkim uśmieszkiem.
- Bywa, że mam jej dość, ale to moja siostra i to bliźniaczka... Kocham ją. - odpowiedziała.
- Ze mną nie możesz wytrzymać? Ze mną!? No wiesz co? - zaśmiałam się.
- Tak z Tobą!
- Dobra, ciii... kręć. - powiedział Marco. I akurat była jego kolej na wykonanie wyzwania... Tamara, żeby zrobić mi pewnie na złość, kazała mu zabrać mnie na spacer i odprowadzić do domu.
- Tamara, jutro Cię opieprze. - uśmiechnęłam się.
- Oj, ucisz się i zmykajcie. - poruszyła brwiami. - Papa.
***
Zadanie zostało wykonane, byliśmy w parku, większość drogi przemilczeliśmy, dopóki nie zobaczyłam...
- Marco. - przerwałam cisze. - Lepiej będzie jak wrócimy...
- Dlaczego? Mi tu dobrze... I to z Tobą. - powiedział odważnie.
- Ale... - spojrzałam w stronę ławki po lewej stronie na której siedział jakiś chłopak, było ciemno, ale go rozpoznałam.
- Znasz go?
- Nie wiem, co on tu robi, nie powinno tu go być... Jakim cudem? - zastanawiałam się głośno.
- Kto, to jest do cholery? - zapytał.
- Mój ex, ale on powinien być teraz w więzieniu...- wydukałam.
- Powiesz mi coś więcej?
- Tak, ale chodźmy do mnie, nie chcę, żeby mnie zauważył... - odparłam.
- Ok. - odpowiedział.
Po drodze zrobiło mi się chłodno, blondyn dał mi swoją bluzę, choć się nie dziwię, bo aż zadrżałam wtedy. Od razu zrobiło mi się ciepło... Na moje kochane szczęście, zaczęło padać i to bardzo. Przyśpieszyliśmy, zaczęliśmy biec, nie zapominajmy, że miałam ciągle na sobie dwudziestocentymetrowe szpilki. I znowu pech... Napiszę moim językiem : Wyjebałam się w kałuże. No coment :/
- Ja pierdziele, zawsze mam takie szczęście... - powiedziałam lekko stękając, bo bolała mnie strasznie kostka.
- Nic Ci nie jest? - zapytał z troską w głosie.
- Oprócz tego, że chyba skręciłam kostkę, to nic. - odparłam.
- Może, chcesz iść do szpitala? - i znowu ta jego troska *.*
- Nie, nie ma takiej potrzeby, po prostu odprowadź mnie do domu. Próbowałam wstać, ale to na nic, nie mogłam ustać na prawą nogę...
- Nie przemęczaj się... Wskakuj na barana. - uśmiechnął się.
Spojrzałam mu prosto w oczu, a on mi, zobaczyłam błysk w jego tęczówkach, poczułam motylki w brzuchu, w środku robiło mi się gorąco. Myślałam, że padnę z wrażenia.Zapomnieliśmy przez to, że jest niezła ulewa...
- Zagapiłam się... Ech no tak, cała Zuza! - pomyślałam.
Gdy dotarliśmy do mojego mieszkania, zaprosiłam go do środka, a on wszedł pod pretekstem, że musi mnie popilnować. Zaniósł mnie do salonu i położył na kanapie.
- Tylko, spróbuj stąd zejść! - powiedział.
- Spróbuję, ale nie teraz. - zaśmiałam się.
- Ani mi się waż! Zrobię Ci herbatę, nie ruszaj się, zapamiętaj to!
Po chwili blondyn dosiadł się do mnie z ciepłą herbatką.
- Dziękuję. - wyszeptałam.
- Za co? - zapytał.
- No wiesz, sama bym tu nie doszła... Chyba, że na czworakach. - zażartowałam.
- Więc powiesz mi więcej o tym twoim "ex" ? - odparł.
- Jeśli chcesz się zanudzić na śmierć, to tak!
- Chcę! Opowiadaj, ciekawy jestem... - rzekł.
- Zauważyłam. - uśmiechnęłam się.
- Dobra gadaj! - rozkazał.
- To jest Przemek, mój były, jak już wiesz, zawsze dla mnie był czuły itd... jak to w związkach bywa. Ale gdy się dowiedziałam, że handluje narkotykami... I to jeszcze przez niego umarło kilka młodych osób, w większości dziewczyn. Mnie też do tego namawiał, wtedy ja uciekłam z domu ( mieszkałam z nim ) i poszłam na policję, nie mogłam tak tego zostawić... Handlował i w Polce i za granicą, życzyłam mu tego samego, co zrobił z dziewczynami... Nawet moją przyjaciółką, przedawkowała. - po moich policzkach lały się łzy.
- Jak nie chcesz, to nie kończ. - powiedział i otarł mi lecące łzy.
- Zanim jeszcze policja go znalazła, zerwałam z nim... On padł w szał, nie wiedziałam, że ma pistolet, a wtedy przyłożył mi go do skroni. Przyznam, ze pierwszy raz miałam porządne szczęście, bo policjanci wbiegli do domu w porę, on już chciał strzelać, ale komendant był pierwszy, trafił go w ramię, tylko dlatego, aby mnie puścił no i upadł... Zabrali go. Ale ja? Ja płakałam, bo co miałam zrobić, to był dla mnie wielki cios...
- To jakiś koszmar, nie wiem i nie domyślam się, co wtedy czułaś.. - mówił spokojnie i mocno mnie przytulił.
- Co czułam? Najbardziej to strach, ale gdyby nie moja siostra, popełniłabym samobójstwo... Ona postawiła mnie na duchu, ona kazała mi iść na casting do Top Model. - ciągle tłumaczyłam przez łzy i jeszcze bardziej wtuliłam się w chłopaka.
Rozmawialiśmy już krótko, bo zasnęłam na torsie Marco...
**Marco**
Zaniosłem Zuzę do sypialni, ale oczywiście zanim ją odnalazłem, to trochę minęło, a nie chciałem jej budzić.. W końcu dotarłem położyłem ją do łóżka i przykryłem ją kołdrą. Sam byłem bardzo zmęczony, chciałem wrócić do domu, nie miałem siły już i ułożyłem się przy niej... ( na łóżku jednoosobowym )
.../ Wyszło mi, czy nie? :D No nie wiem xD I tak się teraz zastanawiam... Poproszę o opinię w komentarzach :) Bardzo mnie motywują! <3